W dzień gorącego lata
Nie wiem jak wpadłem na Twój ślad
W dzień gorącego lata
I wtedy to poznałem cię
W dzień gorącego lata
Wiedziałem, że przygarniesz mnie
W dzień gorącego lata ".
No tak powietrze lekko drgało, ale żeby zaraz wpaść na czyjś ślad i kogoś przygarnąć? No nie, aż tyle się u nas nie dzieję. Ale tą optymistyczną, letnią piosenką witam serdecznie wszystkich odwiedzających naszego bloga! Obiecałam, że będę pisać częściej, więc to robię. Mam nawet kilka spraw do opowiedzenia i filmik do pokazania. A więc zacznijmy od pewnego gorącego dnia.. Był to chyba poniedziałek. Od rana pogoda zapowiadała się na słoneczną i ciepłą, dlatego już o 9:30 moja przyjaciółka Martyna dostała ode mnie sms'a "Chcesz mieć psa? Wpadaj do mnie, dziś szkolenie Amoora zobaczymy czy się nadasz.". Nie wybiła godzina 12 a już mogłyśmy zacząć trening. Rozstawiłyśmy hopki, wzięłyśmy smaki i zaczynamy! Na początek, jak to zwykle u mojego diabła bywa, Amoor musiał opsikać wszystko co się dało. Zaznaczanie terenu trwało jakieś 5 minut i mogliśmy wziąć się do pracy. Najpierw posłuszeństwo. Pokazuje Martynie co ma wykonać, czyli równaj,siad,wstań,noga,siad zostań,do mnie. Gdy ja wydawałam komendy nie było najmniejszego problemu, pies wykonywał wszystko ładnie i był skupiony. Gorzej było potem. Amoor w ogóle nie chciał się słuchać Martyny,olewał ją,chodził po piłkę,kład się. A dlaczego? A to ja już Wam wyjaśniam największe odkrycie mego życia. Może to oczywiste, że psy reagują na emocje,ale ja na początku jakoś w to nie wierzyłam.. Bo co emocje mogą robić z psami? Wystarczy dobre szkolenie i tyle. Oj jak bardzo ja się myliłam. Amoor jest strasznie wyczulony na to jakimi emocjami zieje. Wie, że gdy jestem zdenerwowana lepiej bardziej mnie nie denerwować a, gdy jestem już zmęczona ulegnę szybko. Dlatego przy nim trzeba pokazać kto tu rządzi być pewną siebie, zdecydowaną i silną. Akurat wydobycie ze mnie tych emocji nie było problemem. Ale szybko wytłumaczyłam Martynie o co chodzi. Szybko zrozumiała i stała się silna i zdecydowana a Amoor ładnie się jej słuchał. Byłam zadowolona z oby dwóch. I mogłam trochę porobić fotki :D
No to potem ja wkroczyłam do akcji ćwicząc z nim parę sztuczek. Ćwiczyliśmy slalom,zostań itp. i dopracowywaliśmy zdechł pies. A Martyna robiła zdjęcia :)
Potem potrenowaliśmy agility. W sumie same stacjonaty,ale zawsze coś. Niedawno zrobiłam huśtawkę, ale Amoor na razie boi się po niej przechodzić. A w najbliższym czasie tata zrobi mi slalom. I chyba kupię sobie tunel. Treningi trwały jakoś do 14. Potem odpoczęliśmy trochę i około 17 wybraliśmy się po Nelę (psa Martyny) i poszłyśmy ( na moje ulubione miejsce ;] ) koło sztucznej. Tam poćwiczyliśmy trochę Nelę. W sumie Martyna bo ja z nią nie mogłam znaleźć wspólnego języka...
A w czasie tego wszystkiego nagraliśmy filmik o tym co robimy mniej więcej codziennie :) Pokazane są na nim humorki Amoora,to jaki z niego potrafi być leń i moje różowe kapcie :D . Na prawdę dużo pracy poświęciliśmy na tym, żeby Amoor skupiał się na mnie na dworze. Dlatego ja jestem dumna z pracy mojego psa nawet jeśli czasem mu coś 'odpali' . :)