Oh jak ja uwielbiam taką pogodę. Słońce, lekki wiaterek i jesienne liście szumiące pod nogami. Tak dziś był idealny dzień, aby zacząć trening od nowa. W dodatku przyszły dwa nowe dyski od Alicji (
http://hexa-whwt.blogspot.com/ ), więc nie było żadnych zastrzeżeń żeby nie iść. Co prawda miałam na głowię, dwójkę bratanków ( w przedziale wiekowych 7-9 lat ), ale co tam niech idą, niech się uczą postępowania z psem. A więc bierzemy dyski, szarpak, smaki i idziemy. To sztucznej nie daleko, więc podróż jak zwykle mija spokojnie. Nikogo po drodze znajomego nie spotkaliśmy ( na szczęście i nieszczęście ), więc szliśmy niecałe 5 minutek i jesteśmy. Amoor oczywiście poczuł zew wolności, gdy tylko puściłam go ze smyczy i opsikał wszystko co się da. Ale nie ma co bierzemy się za frisbowanie, od nowa, od postaw. W końcu przerwa była długa. Lecz pies po pierwszym rollerze wie co robić, więc nie ma co dalej przedłużać. Pierwszy skok przez nogę - złapane, drugi - złapane. No to próbujemy rzutu. I cud! Pies ładnie wystartował, dogonił dysk, co prawda nie złapał go, ale odbił nosem a to już coś. Wracają siły i chęci do dalszych treningów. Może jednak coś z tego będzie? Nie twierdzę, że mój pies będzie psem na miarę bordera skaczącego szpagatami po frisbee, ale chce żeby miał z tego frajdę. A miał. Potem było trochę sztuczek i zabawa z chłopakami szarpakiem. To cud, że słuchał Filipa albo Kuby, wykonywał ich polecenia. Bo zazwyczaj słucha się tylko mnie i mojego taty. Inni z tego co zauważyłam nie mają do niego zbytnio podejścia. Ale bywa... Ale jak to u nas nie jest tak kolorowo jak się zdaję. Jeszcze nie dawno walczyliśmy z alergią pokarmową Amoora, która się nasiliła i skończyliśmy na diecie weterynaryjnej a teraz szukamy naszej 'cudownej' karmy. Jak myślałam, że została znaleziona to się znów pomyliłam. Ale cóż. Macie może jakieś karmy cud dla swoich psiaków?
Mam parę zdjęć, jakoś nie zadowala bo większość robił Filip.
Ostatnio myślałam co to by było gdybym miała takiego małego szczylka Westa. Jak Amoor by na niego zareagował i czy popełniłabym te same błędy wychowawcze co z Amoorem. Czy bardziej skupiłabym się na wystawach czy sportach.Czy miałby takie same problemy żołądkowe co Amoor. I czy wreszcie Amoor miałby kompana do zabaw równego sobie. Jak na razie nie mogę sobie odpowiedzieć na to pytanie bo teraz nie mogę pozwolić sobie na takiego psa. I prawie pewne jest to, że moim kolejnym szczylem do wychowania będzie ON, lub DON. A przy tym rodzą się kolejne pytania czy dam sobie radę? Szczerze to ja nigdy nie miałam owczarka od szczyla, bo zazwyczaj były to psy przygarnięte już w wieku 3-4 lat. Ale nie ma co się głowić na razie, pies będzie u mnie najwcześniej za rok a wtedy same rozwiążą się moje zagłostki :)